Falafel
Inspiracją do opowieści Jovanki Tomaszewskiej pt.: „Misia i jej Misio” była historia Falafela.
Na stronie schroniska można przeczytać jego historię.
W sprawie Falafela zadzwoniła do nas pewna pani, błagając o pomoc dla niego. Sprawę przedstawiła następująco: „We wsi niedaleko Waszego schroniska kona kaukaz, musicie go uratować! Policja i weterynarz sprawę zbagatelizowali, jesteście jego ostatnią nadzieją!”. Wsiedliśmy zatem w samochód i pojechaliśmy we wskazane miejsce. Naszym oczom ukazał się leżący niemal nieruchomo… duży kudłaty pies, raczej w typie bernardyna bądź moskiewskiego psa stróżującego niż kaukaza. Leżał w ciemnej szopie na stogu zgniłej słomy i siana. Z bliska już można było dojrzeć, że pies cały pokryty był pchłami i krwią. Od osób przebywających na posesji usłyszeliśmy, że pies prawdopodobnie został w nocy pogryziony i dlatego nie może wstać, oraz że od 2 dni nie ma apetytu (przy psie znaleźliśmy patelnię ze spleśniałym makaronem i kapustą). W progu szopy leżała brudna i pokrwawiona kolczatka (na szyi psa oczywiście były od niej dziury!). Okazało się, że kolczatkę zdjęto psu dzień wcześniej, gdy na wezwanie zgłaszającej sprawę pani przyjechała policja. Policja poza obietnicą wezwania do psa weterynarza nie zrobiła nic! Weterynarz oczywiście na miejscu się nie pojawił. Pies był okropnie blady i rzeczywiście ledwo się poruszał, więc nie zastanawiając się, zabraliśmy go ze sobą. W schronisku od razu zajęła się nim nasza pani weterynarz oraz pracownicy. Zostały podane płyny dożylnie oraz antybiotyki. Pies został ostrzyżony, ogolony (w tych miejscach gdzie było to konieczne), wykąpany oraz zabezpieczony przeciw pasożytom. Wykonaliśmy niezbędne badania krwi, które wykazały silną anemię (jego błony śluzowe weterynarz określiła jako porcelanowe!). Falafel trafił do nas w stanie skrajnego wychudzenia i zapchlenia. Sierść tylnych łap była we krwi – jak się okazało psa nie pogryzło żadne zwierzę, zjadały go pchły. Po kroplówkach Falafel zjadł i napił się wody, po czym zasnął twardym snem. Pies był w tak złym stanie, że rozważaliśmy nawet transfuzję krwi! Jednak następnego dnia było już widać lekką poprawę! Pies z naszą pomocą wstał i wyszedł na zewnątrz na siusiu, chętnie pił wodę i zjadł trochę karmy. Z dnia na dzień (pies jest u nas od czwartku 13 sierpnia 2018 r.) jest lepiej.
Pies urodził się ok. 2010 r., jest dużym (około 60 kg), NIEWIDOMYM, silnym psem w typie moskiewskiego stróżującego. Jest uparty, pewny siebie, inteligentny, czujny i podatny na szkolenie. Potrzebuje konsekwencji, jasnych zasad i wyznaczenia granic. Szuka domu doświadczonego, który zna się na rasie lub pójdzie z psem na odpowiednie szkolenie. Szuka DOMU, nie mieszkania. Oprócz regularnych spacerów potrzebuje przebywania na zewnątrz.
Pod linkiem znajdują się zdjęcia i filmy z jednym z największych i najpiękniejszych psów z naszego schroniska.
Falafel został adopotowany.
Zachęcam do adopcji innego zwierzaka. Jeśli nie możesz adoptować do domu, weź pod uwagę możliwość adopcji wirtualnej. Więcej o tej formie pomocy tutaj.
Autoportret
– Ha! Ha! Miśka jest psem. Miśka jest psem. Dobry piesek! Hau! Hau! Do nogi, Miśka!
– Natychmiast się uspokójcie! Jestem oburzona waszym zachowaniem! Jak można tak traktować koleżankę? Romek, Karol, do was mówię!
Dzieciaki milkną i poważnieją, ale Karol i Romek co i rusz parskają śmiechem.
Misia stoi ze spuszczoną głową, policzki ją palą, a serce mocno łomoce. Wzrok ma wbity w obrazek, który jeszcze przed chwilą tak bardzo jej się podobał. Teraz chciałaby natychmiast go zniszczyć.
– Michalinko, chyba nie usłyszałaś, gdy wyjaśniałam, jaki mamy dzisiaj temat. Prosiłam, abyście namalowali swoje autoportrety, czyli samych siebie. Ty chyba bardzo marzysz o piesku, prawda? Ten na twoim obrazku jest przepiękny. Aż chciałoby się przytulić do takiego wielkiego, puchatego miśka, prawda? Nic się takiego nie stało. Autoportret namalujesz w domu, ale na drugi raz postaraj się uważniej mnie słuchać, dobrze?
Pani Anetka jak zwykle chce załagodzić sytuację, ale Misia wie, że jeszcze długo będzie słyszała „Miśka, do nogi”. Koledzy nie przepuszczą takiej okazji, żeby dokuczyć nielubianej koleżance.
Co do tego, że klasa jej nie lubi, Misia nie ma wątpliwości. Czuje, że w jakiś sposób różni się od innych, ale nie bardzo wie, na czym to polega. Na pewno nie pomaga jej także fakt, że jest rok młodsza od pozostałych dzieci i nie chodziła z nimi do zerówki.
Kiedy po miesiącu szkolnej nauki Misia poprosiła mamę, żeby przeniosła ją do innej szkoły, mama powiedziała, że wszystko się ułoży. Ale minęły już trzy miesiące i nic się nie ułożyło. Nie mówi jednak o tym mamie, a mama wcale ją o to nie pyta. Ma tyle problemów na głowie. Wygodniej jest jej odbierać Misię ze szkoły blisko domu, no i pani Anetka jest koleżanką mamy z dzieciństwa i mama uważa, że to bardzo dobrze, że Misia ma taką wychowawczynię. Tata cały tydzień jeździ po kraju, gdy w weekend jest w domu, chciałby odpocząć. No i jest jeszcze Antek… Trudno, Misia wie, że musi sama sobie radzić ze swoimi problemami.
Dlatego też chodzi do szkoły jak na wojnę – wie, że musi bardzo uważać, żeby nie dać wrogowi – czyli pozostałym dzieciakom – żadnego pretekstu do ataku.
Jak więc mogła popełnić taki błąd jak dziś?
To wszystko przez ten sen. Misia biegała w nim po łące z ogromnym puchatym psem, przypominającym biało-brązowego niedźwiadka. Bawili się w berka, tarzali po trawie, a pies lizał ją po buzi wielkim, różowym jęzorem. Misia czuła taką radość i lekkość, jakiej na jawie nie czuła od bardzo dawna. Ogromnie chciała zachować w pamięci obraz kudłatego przyjaciela ze snu, a on szybko rozmywał się, jak to ze snami bywa.
Dlatego też, gdy tylko usiadła w ławce i wyciągnęła pastele, od razu zabrała się do pracy i nie słyszała tego, co mówi pani Aneta. Tak się cieszyła, że udało jej się namalować portret psa, zanim jego obraz całkiem zniknął tam, gdzie odchodzą sny!
Gdy pani nie widzi, Misia zgniata obrazek i wrzuca go do śmieci. Za bardzo kojarzy jej się z upokorzeniem, które przeżyła.
Antoś
W domu Misia próbuje jeszcze raz namalować portret kudłatego wielkopsa, ale nie jest zadowolona z wyniku. Teraz żałuje, że wyrzuciła tamten obrazek.
– O, jaki fajny piesek – uśmiecha się mama.
Ale Misia tylko spuszcza głowę.
– Co, nie wyszedł tak, jak chciałaś?
Misia kręci głową, mama siada przy niej i mocno przytula ją do siebie. W ramionach mamy jest miło, bezpiecznie, Misia rozluźnia się i już – już ma opowiedzieć, co ją dziś spotkało w szkole, gdy z drugiego pokoju rozlega się krzyk.
– Och, myślałam, że Antek dłużej pośpi – wzdycha mama i podnosi się z tapczanu. Misia patrzy na jej zmęczoną twarz i postanawia, że nie będzie jej zawracać głowy swoimi problemami.
– Eee, nie szkodzi, jak chcesz to mogę teraz namalować coś dla ciebie – mówi dzielnie, bo wie, że w ten sposób sprawi mamie przyjemność.
Tak by chciała, żeby mama znów była taka, jak dawniej, zanim urodził się Antoś.
Misia bardzo się cieszyła, gdy rodzice powiedzieli jej, że będzie miała siostrzyczkę albo braciszka. Wszyscy w przedszkolu wiedzieli, jak bardzo Misia czeka na nowego członka rodziny. Wiedziała, że taki maluch na początku tylko śpi, je i płacze.
Ale Antoś spał mało, za to dużo płakał i krzyczał. Mijały tygodnie i miesiące, a on nie zaczął się uśmiechać, nie siadał, nie gaworzył. Za to krzyczał – kiedy był głodny, kiedy się zsiusiał, kiedy coś było nie tak – światło za ostre, dźwięk za głośny. Lekarze szybko przestali mówić, że z tego wyrośnie.
To wtedy tata zmienił pracę i odtąd od poniedziałku do piątku nie ma go w domu.
Misia czasem chciałaby, żeby Antek zniknął, żeby go nie było, żeby wszystko było jak kiedyś. Stara się nie myśleć takich okropnych myśli, ale nawet gdy uda jej się odepchnąć je od siebie, one i tak wracają. Misia bardzo się wtedy wstydzi, ma nadzieję, że mama nigdy nie domyśli się, co siedzi w jej głowie.
Misio
– Jesteś, naprawdę jesteś! A myślałam, że tylko mi się śniłeś – woła Misia i zanurza buzię w pachnącej wiatrem miękkiej sierści.
– Jestem, jestem – słyszy niski głos wewnątrz swojej głowy.
– Ale skąd się wziąłeś? A zresztą, to nieważne. Ważne, że jesteś – mój, własny, ukochany, mój Misio. Tak masz na imię, prawda, Misio?
Olbrzymi łeb kiwa potakująco, a głos w głowie Misi mówi:
– Jestem tu, bo marzenia się spełniają. A ty przecież marzyłaś o psie, prawda?
Idą na spacer nad rzekę, a tam Misia rzuca swojemu Misiowi patyki, a Misio te patyki swojej Misi przynosi. A potem wyciągają się na ciepłym piasku i leżą przytuleni do siebie – mała dziewczynka i jej wielki pies. Wieczorem Misia karmi psa i czesze jego gęste futro. A gdy zasypia, jej ręka opiera się na łbie leżącego przy łóżku olbrzyma. I Misi jest dobrze, tak dobrze, tak dobrze…
– Michasiu, wstawaj, już siódma, śniadanie czeka – woła mama. Misia zrywa się z radością, ale dywanik pod jej łóżkiem jest pusty.
– Gdzie jest Misio? – woła, a mama patrzy na nią zdziwiona.
A zatem to był tylko sen? Znowu tylko sen.
Teraz Misio odwiedza ją niemal każdej nocy. Jaka szkoda, że nie można spać bez przerwy, bo Misia najchętniej w ogóle nie opuszczałaby łóżka. Zwierza się z tego swojemu psu z krainy snu. Słyszy w głowie ciepły, głęboki śmiech: „Ależ Misiu, ja jestem przy tobie zawsze. We śnie możesz mnie zobaczyć, bo twoje oczy są zamknięte. W dzień masz oczy otwarte, więc mnie nie widzisz. Ale możesz poczuć moją obecność”.
– Jak to? Mogę cię zobaczyć z zamkniętymi oczami, a nie mogę, gdy oczy otworzę? Przecież to bez sensu!
– Niby tak, ale naprawdę oczy czasem przeszkadzają w widzeniu. Jesteś przyzwyczajona do tego, jak rzeczy wyglądają i nie zauważasz różnych drobnych, słabo uchwytnych zmian. W pewnym sensie widzisz to, co wiesz. Węch, słuch, dotyk, smak uzupełniają to, co widzą oczy. I są też uczucia – dzięki nim kontaktujesz się ze światem: wiesz, co jest dla ciebie dobre, a co nie, co ci zagraża, a co cię odpycha, czego pragniesz. Postaraj się zatrzymać i posłuchać, co mówi całe twoje ciało – wtedy masz szansę dostrzec o wiele więcej.
Ojej, Misia czuje, że to są bardzo ważne sprawy, ale nie wszystko rozumie. W ulubionej książce jej mamy mały chłopiec, który przybył z gwiazd uczy się od lisa, że aby dobrze widzieć, trzeba patrzeć sercem. Czy o to chodzi Misiowi?
– Patrzeć sercem? Podoba mi się to określenie. Spróbuj zatem patrzeć sercem nie tylko w snach, ale także w dzień, gdy twoje oczy są otwarte.
– Ale to chyba jest trudne… – Misia nie jest pewna, czy da sobie radę.
– Nie martw się – śmieje się Misio w jej głowie. – Powolutku wszystkiego się nauczysz. Pomogę ci. Pamiętaj tylko, że zawsze jestem z tobą.
Patrząc sercem
– A mój Ari jest najmądrzejszy na świecie. Poznaje nasz samochód po silniku i od razu wie, że to mama wróciła do domu. Jak sąsiedzi parkują, to nawet się nie ruszy z posłania, a jak ona wraca – od razu biegnie do drzwi.
– Moja Diana zawsze wie, czy jedziemy na spacer czy do weterynarza – spacery uwielbia, ale jak mamy jechać do Boliłapki, to ucieka pod łóżko.
– Nasza Nikusia…
Dzieciaki przekrzykują się jedno przez drugie.
– Ale takiego mądrego psa jak Bella, to chyba żadne z was nie ma – mówi z powątpiewaniem Julka, która nie ma żadnego psa, tylko czarną kotkę Józefinę.
To właśnie film o Sebastianie i Belli wywołał całą tę rozmowę. Pytanie Julki sprawia, że wszyscy na chwilę milkną, bo rzeczywiście żaden z ich ulubieńców nie ma na koncie tak niesamowitych wyczynów, jak kudłata bohaterka filmu.
– I tak dużego – wzdycha z zazdrością Karol.
– Mój Misio jest jeszcze większy. I tak samo mądry – wykrzykuje Misia. Natychmiast chciałaby wepchnąć sobie te słowa do gardła, ale jest już za późno.
– Przecież ty nie masz żadnego psa – krzywi się Romek. – Znowu zmyślasz.
– A właśnie, że mam – jest duży, puchaty i bardzo mądry. I tylko mnie słucha. Tak! – Misia nie może się powstrzymać, choć wie, że lepiej byłoby milczeć.
– Masz psa, Miśka, naprawdę? Mogę do ciebie przyjść po lekcjach? – Karol patrzy na Misię z niedowierzaniem, ale i respektem.
– Eee, on jest na wsi, u dziadków – Misia sama nie wie, jakim cudem kłamstwa tak łatwo przechodzą jej przez usta. A może to nie kłamstwa? Przecież Misio pojawił się, bo tak bardzo marzyła o psie. O domku na wsi, z serdeczną babcią piekącą ciasta i dziadkiem, który wie wszystko o przyrodzie też marzy, więc może i oni czekają na nią gdzieś tam w tajemniczym świecie snu?
Nawet gdyby chciała, nie umiałaby tego wszystkiego wytłumaczyć wpatrującym się w nią dzieciakom.
– U dziadków na wsi, to ja mam hipopotama i dwa dinozaury – śmieje się Romek. – A ty to zwykła kłamczucha jesteś.
– Kłamczucha, głupia kłamczucha – słyszy Misia wokół siebie.
Czuje, jak oblewa ją gorąco. Chciałaby zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu. Zamyka oczy, żeby nie widzieć wykrzywionych twarzy swoich prześladowców. Żeby tylko się nie rozpłakać i nie dać im powodu do dalszych drwin. Bierze głęboki oddech – Misio uczył ją, że to bardzo pomaga w tym całym patrzeniu sercem.
I nagle pod jej powiekami pojawia się wielki biało-brązowy łeb. Misia niemal czuje jak gorący język liże ją po twarzy. Wciąga w nozdrza dziki i ciepły zapach psiej sierści, słyszy niski głos, który szepcze w jej głowie: „Jestem przy tobie, Misiu”. Jej ciało wypełnia ciepło, pewność i spokój. Otwiera oczy i patrzy na śmiejących się z niej chłopców.
– Mój Misio istnieje naprawdę, choć nikt poza mną go nie widzi. To nie jest kłamstwo, tylko wyobraźnia. Ja nie robię nikomu nic złego, za to wy ciągle mi dokuczacie. Która z tych rzeczy jest głupsza, co?
Karol i Romek rozdziawiają buzie. Zaskakuje ich i to, co Miśka mówi, i to, że w ogóle mówi, zamiast jak zwykle wbić oczy w ziemię albo odejść z opuszczoną głową. A najbardziej to, w jaki sposób mówi – wyraźnie, pewnie i spokojnie.
– Ale im przygadała! – woła Piotrek.
– Misia ma rację – dodaje Julka – dokuczanie jest głupie.
Teraz to Karol i Romek stają się obiektem żartów.
Fajne jest to patrzenie sercem! Okazuje się, że świat wokół Misi wygląda zupełnie inaczej niż się dziewczynce dotąd wydawało. Do tej pory sądziła, że cała klasa jej nie lubi, teraz widzi, że klasa to dwadzieścioro pięcioro dzieci i tylko kilkoro z nich okazuje jej wrogość.
Widzi też, że nie wszystkim dzieciom podobają się złośliwe docinki Romka i Karola. Widzi, że wiele z nich źle się czuje, gdy ci dwaj chłopcy komuś dokuczają. Widzi, że milczą, bo nie wiedzą, jak się zachować. Ba, widzi nawet to, że Romek jest mniej złośliwy, kiedy nie ma Karola, a Karol bez Romka robi się całkiem fajnym kolegą. Za to gdy są razem, to jakby prześcigali się w dokuczaniu innym.
A w domu Misia widzi, że Antoś staje się spokojniejszy nie tylko przy mamie, ale także, gdy ona wchodzi do pokoju. Dostrzega też, że chłopiec wyczuwa nastrój i emocje otaczających go osób i sam okazuje podobne – jakby chciał w ten sposób nawiązać kontakt z otaczającym go światem. Ku swemu zdziwieniu zaczyna nie tylko rozumieć, ale i lubić tego dziwnego przybysza, który jest jej bratem.
Falafel
Mija kilka tygodni. Misia nie siedzi już w ławce sama, ale razem z Julką. Bo Julka tamtego dnia podeszła do Misi i poprosiła, aby dziewczynka opowiedziała jej o swoim niewidzialnym psie. A potem wyciągnęła z plecaka rysunek, który Misia wyrzuciła kiedyś do kosza!
– Szkoda mi było tego obrazka, bo bardzo mi się podobał. Próbowałam go rozprostować, ale nie całkiem mi się udało. Myślałam, że może kiedyś będzie okazja, żeby ci go oddać. Ale bałam się podejść, bo miałam wrażenie, że ty mnie nie lubisz. To znaczy, że nikogo z nas nie lubisz i jesteś w naszej klasie tylko z musu – wyjaśnia z zakłopotaniem.
Misia bardzo się cieszy z odzyskanego obrazka. Bo choć patrzenie sercem coraz lepiej jej wychodzi, to miło jest móc zobaczyć Misia, nie zamykając oczu. A Julka dostaje od Misi kopię obrazka namalowaną specjalnie dla niej.
Dziś Julka ma dla Misi super wiadomość.
– Miłka powiedziała, że jak chcemy, to zabierze nas obie w sobotę do schroniska. O ile twoi rodzice pozwolą, oczywiście.
Miłka to siostra Julki. To znaczy taka trochę inna siostra, bo tata Julki jest tatą Miłki, ale mama Julki nie jest mamą Miłki. Miłka jest już dorosła – kończy studia i jest wolontariuszką w schronisku dla zwierząt. Zajmuje się przygotowywaniem psów do adopcji, czyli uczeniem ich takiego zachowania, żeby mogły mieszkać z ludźmi w mieszkaniu, chodzić na spacery, jeździć samochodem i autobusem i prowadzić szczęśliwe psie życie. A wiele z tych psów było tak źle traktowanych, że teraz na widok ludzi uciekają albo próbują ugryźć. Misia jest zachwycona Miłką – obie z Julką chcą być do niej podobne, gdy dorosną. A teraz Miłka ma je zabrać na sobotnie wyprowadzanie psów!
Misia jest tak podekscytowana, że nie może zasnąć i tylko w półśnie opowiada Misiowi, że będzie jutro pomagać psom ze schroniska.
– Ale nie jesteś chyba zazdrosny? – pyta zaniepokojona.
– Zupełnie nie, Misiu! – w glosie Misia słychać uśmiech. – Bardzo się cieszę, że jedziesz do Korabiewic. Naprawdę bardzo.
Misia stoi przed schroniskowym boksem i te słowa brzmią jej w głowie tak wyraźnie, jak w nocy. A może jeszcze wyraźniej. Bo pies w boksie podnosi ogromną głowę i teraz Misia widzi go wyraźnie. Widzi go oczami i widzi go sercem. I oczy i serce Misi mówią to samo, krzyczą wręcz: „Przecież to jest mój Misio!”
– Co, Misiu, piękny jest nasz Falafel, prawda? – wyrywa ją z zaskoczenia głos Miłki.
– Falafel? Jaki Falafel? Przecież to mój Misio!
– Faktycznie! – wykrzykuje Julka – on wygląda zupełnie jak na twoim obrazku!
Obie dziewczynki są zachwycone i przejęte. Misia chce natychmiast dzwonić do domu – przecież rodzice muszą się zgodzić, żeby zabrać Misia-Falafela do domu. Jej pies nie może zostać w schronisku ani dnia dłużej!
Miłka próbuje uspokoić rozgorączkowaną dziewczynkę. Wygląda na zmartwioną.
– Misiu, poczekaj, to nie takie proste. To jest duży, silny pies. Część życia spędził na łańcuchu w strasznych warunkach, resztę w schronisku. W dodatku jest niewidomy.
Misia zaskoczona przygląda się wbitym w nią psim oczom. Niewidomy? Jak to możliwe? Zaraz jednak ożywia się – jasne, że tak! Po co mu wzrok, skoro on patrzy sercem i ją też tego nauczył.
Miłka mówi jednak, że Falafel nie może mieszkać w bloku. To pies stróżujący, potrzebuje domu z dużym podwórkiem i kogoś, kto będzie z nim chodził na długie spacery. To musi być ktoś doświadczony, kto potrafi opiekować się tak niezależnym i pewnym siebie psem.
– Więc jak to? – Misia wybucha płaczem – Odnalazłam mojego psa i nie mogę z nim być?!
Miłka zawozi zrozpaczoną dziewczynkę do domu. Wspólnie opowiadają rodzicom Misi, co się wydarzyło. Mama przytula Misię i szepcze, że bardzo, bardzo jest jej przykro. Tata zaczyna mówić coś o zdrowym rozsądku i nierozsądnych pragnieniach, ale patrząc na nieszczęśliwą minę córki milknie w pół słowa.
Misia rozgląda się po swoim niewielkim mieszkaniu i sama rozumie, że to nie miejsce dla takiego wielkiego, energicznego psa. Przecież w jej snach zawsze biegali gdzieś po łąkach, polach, albo odpoczywali na ganku ukrytego wśród bzów białego domu.
Więc Misia rozumie, ale wcale nie jest jej od tego rozumienia lżej.
Zasypiając myśli z niepokojem, czy Misio nie zniknie z jej snów, skoro okazało się, że ma na imię Falafel i mieszka w korabiewickim schronisku.
Ale puchaty olbrzym jak co noc czeka na nią na ukwieconej łące.
– Przecież mówiłem, że nigdy cię nie opuszczę – słyszy Misia jego głos. – Będę w twoich snach nawet wtedy, gdy ktoś zabierze mnie ze schroniska… Bardzo bym tego chciał – dodaje po chwili.
– Ja bym cię chciała wziąć. Gdybym tylko mogła… – dziewczynka znów zaczyna płakać.
A wtedy Misio liże ją uspokajająco po twarzy i podpowiada, jak można mu pomóc.
Rano Misia z gotowym planem staje przed rodzicami.
– Skoro nie możemy wziąć Misia, znaczy Falafela do nas, to musimy mu znaleźć dom – oznajmia stanowczo. – Ja przygotuję ogłoszenie, w którym opiszę, jaki to wspaniały i pies i czego potrzebuje. Dołączę swój obrazek, bo ludzie lubią, jak są obrazki. Poproszę też Miłkę o prawdziwe zdjęcia. A wy pomożecie mi rozesłać te ogłoszenia, gdzie się da, dobrze?
Życzenie Misi
Tata włączył radio po to, żeby usłyszeć, jak zegar zaczyna bić 12-tą. W domu Misi niestety nie ma takiego starego zegara, co wybija godziny, stąd to radio. A bicie zegara jest tej nocy ważne, bo gdy uderzy ostatni, 12 raz należy szybko pomyśleć najważniejsze marzenie na Nowy Rok. Już trzeci rok rodzice budzą Misię przed północą, żeby zdążyła powiedzieć swoje życzenie w momencie, gdy nowy rok przychodzi na świat. Do tej pory jej życzenie zawsze było takie samo: Misia pragnęła mieć psa. A jak jest dziś? Czy tamto życzenie się spełniło, czy nie? Trochę tak – bo przecież pojawił się Misio. Trochę nie, bo Falafel nie jest i nigdy nie będzie jej psem. Więc jakie życzenie wypowie Misia u progu roku 2019?
Zegar uderza ostatni raz. Misia nabiera oddechu i mówi:
„Życzę sobie, aby Falafel znalazł dom”.
I Misia czuje, że to najważniejsze życzenie, jakie kiedykolwiek wypowiedziała. Nigdy nie pragnęła niczego bardziej. Trudno, może nawet sama nigdy nie mieć psa. Ale to życzenie musi się spełnić!
Jeśli podoba Ci się to opowiadanie, wyraź to datkiem dla Schroniska.
Wpłać datekTen tekst zebrał dotychczas na rzecz schroniska: 330 zł